Pewnego chłodnego wieczoru spacerowałam po łące. Nie mogłam zasnąć więc
poszłam się przejść. Nudziło mi się. Postanowiłam że pójdę do
nawiedzonego lasu choć trochę się bałam, podobno zaginęło tam wiele
wilków. Może pójdę i to komuś powiem...? Nie, takto mnie będą
powstrzymywać i się zniechęcę. Tak więc pobiegłam do nawiedzonego lasu.
Brrrr, ależ tu nieprzyjemnie. Weszłam między drzewa zastanawiając się co
mnie może tu spotkać. Kiedy odeszłam jakieś 13 m. Od wejścia usłyszałam
trzask pękniętej gałązki.
-Kto tam?- spytałam czując strach. Nagle gdzieś z boku wybiegł jakiś
wilk. Nie znałam go. Mało co mi serce stanęło. Aaaa! Lecz on szepnął
opętańczym głosem:
- Uciekaj! Bo inaczej nas znajdzie! Szybko!I bądź cicho!.- Dwa razy nie
trzeba było mi powtarzać poleciałam przed siebie a nieznajomy biegł za
mną. Teraz w blasku księżyca zobaczyłam że basior był cały brudny, i
miał bliznę na szyi. Kto to jest? Udało nam się wybiec z lasu. Gdy tylko
przekroczyliśmy granicę strasznego miejsca, w środku nawiedzonego lasu
coś ryknęło. W panice biegliśmy przed siebie. W końcu zziajani
zatrzymaliśmy się na łące.
- Kim jesteś? Jak się nazywasz?- w głowie miałam setki pytań.
- Nazywam się Amar. I właśnie odszedłem od watahy. Poszukuje nowej. A ty kim jesteś?
- Jestem Moona i należę do Watahy Leśnej Doliny- dumnie uniosłam głowę. I co to było, to coś w lesie?
- Sam do końca nie wiem, ale po prostu poczułem że to nic dobrego. Tylko raz to widziałem. To tak jakby ciemna mgła.
- Trzeba powiadomić Alissę!
- Kto to Alissa?
- To nasza samica Alfa. Szybko, biegnijmy do jej jaskini! - mówię niecierpliwie.
- Czekaj! Ja tu nikogo nie znam! Nie wiem gdzie jestem! Zostaw mnie w
spokoju! - wybucha. Wtedy ja spuściłam głowę i powiedziałam:
- Jak chcesz. Alissa by cię przyjęła.
- Och...- odpowiedział zmieszany. - przepraszam... - Ale mnie już nie
było. Biegłam ze łzami w oczach do mojej jaskini. Jutro powiem Alissie.
Dziś nie mam na to siły. Próbowałam zasnąć ale ciągle myślałam o Amarze.
Był taki odważny... Mógł mi nic nie mówić. Z tymi myślami powoli
odpłynęłam w krainę snów. Śnił mi się Amar. Obudziłam się i rozejrzałam.
Nie było go. Ahhhh... Westchnęłam i zasnęłam już na dobre, choć
wiedziałam że zaczynam czuć coś do Amara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.