wtorek, 19 kwietnia 2016

Od Niklausa

Od Niklausa
Odwróciłem się. Chol.era, wciąż biegną - zakląłem w duchu. Starałem się ich zgubić już ze trzy razy, a oni jak natrętne owady co rusz się pojawiają. Najskuteczniej byłoby ich po prostu zabić, ale mają przewagę, a ja jestem zmęczony tym całym bezsensowym pościgiem. Słońce nieźle przygrzewa mnie w grzbiet, bo oczywiście czarne futro okazała się świetnym magnesem na promienie UV.
Powoli opadałem z sił, no bo ileż można uciekać, w pewnym sensie nużyło mnie to ciągłe życie w biegu. Czas pozbyć się moich kolegów. W głowie powoli układałem dość skuteczny plan, żeby załatwić każdego z nich, więc pora wdrożyć go wżycie! Odnalazłem wzrokiem drzewo o dość szerokim pniu i obiłem się od niego z całej siły taranując jednego z napastników, nie czekając na jego reakcję zatopiłem zęby w szyi i wyrwałem mu porządny kawał skóry - nie będzie w stanie walczyć, więc nie jest już moim problemem, za pewne wykrwawi się nim skończę z jego towarzyszami.
Ruptis ossa singulatim tuo ipsum habebis inimicum occidere - nikt nie mówił, że będę grał czysto. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech kiedy łapy basiora zaczęły pękać, najlepsze było jak trzasnął mu kark, biedulek gdyby żył miałby niezły reumatyzm, ja mu tylko tego oszczędziłem.
Zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu ostatniego natrętnego przybysza, kiedy nagle coś rzuciło mi się na plecy - A tu cię mam! Przewróciłem się na plecy by unieruchomić przeciwnika, jednym szybkim ruchem pozbawiłem go serca, została tylko kupa kości i futra z dziurą na klacie.
-Io to by było na tyle - byłem całkiem niezły, i może dalej bym świętował swoje zwycięstwo gdybym nie zauważył wadery przyglądającej się mojej osobie. Strach w jej oczach dał mi nie małą satysfakcję.
-Witaj, kochana - zawadiacki uśmieszek na pysku nie zaszkodzi, dawno nie miałem okazji żeby się rozerwać, nawet na jedną noc, więc czemu by nie?

<Wadero? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.